Fizykon.org - strona główna   | O witrynie |O autorze witryny | kontakt z autorem |

| Myśli w formie prozy | Eseje | Wynurzenia o polityce i gospodarce | Liryka fizyka

Dział komentarzy i recenzji

Recenzje wydawnicze

Słowa kluczowe - Wiesław Babik

Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski

Epistemologia - Jan Woleński

Komentarze o szkole i edukacji

Komentarze związane z etyką i psychylogią

Komentarze polityczne 

Komentarze o mediach  

 

Filozofia
Dłuższe opracowanie

O pojęciu prawdy

Fundamentalizm i libertynizm

Mrzonki ateizmu

Opowiastki filozofujące

Krótkie myśli

Komentarze

O myśleniu twórczym

Liryka
Liryka fizyka

 

Droga życia

Przestrzeń

 

Blogi różne

Dlaczego wolne oprogramowanie...

Komentarze związane z etyką i psychologią

Komentarze o szkole i edukacji

 

 

 

 

Tęsknota

Bardzo cię dzisiaj nie ma ze mną

jak nigdy do tej pory

Stół poirytowany
I smutny
stoi
tak niepewnie
tak nierówno
od razu widać,
że mu źle
bo nie siadasz przy nim
A powietrze czeka
kiedy stanie się Twoim oddechem
na próżno mówiłem mu
zostaw
To nic nie da
rozterka dręczy na próżno
i nic nie poradzisz na tę pustkę
ono
wciąż czeka
tak bardzo chciało dzisiaj
być kimś ważnym dla Ciebie

Bardzo cię dzisiaj nie ma przy mnie

Michał Dyszyński 30 stycznia 2013

 

Na zewnątrz

Ludzie Tego Świata
Bogaci i znani
Wygrani i na topie
Wszystko co ważne
Mają na zewnątrz nich

Jeśliby teraz to zewnętrze
Odmówiło im swojej autoryzacji
Kapryśnie powiedziało „Nie!”
Wtedy Ludzie Tego Świata
Straciliby wszystko
Poczuliby się nikim
Może byliby nikim?...

Bo tylko Ci
Którzy zapadną się nicość
Odmówią sobie sukcesu, zwycięstw tam
Gdzie decyzje podjął świat
Mają szansę
Zobaczyć siebie

Warszawa piątek, 1 marca 2013

 

Przestrzeń radosnego dawania

W naszym wyliczonym, roznegocjowanym świecie
Gdzie zasadą jest jak najwięcej brać
Za jak najmniejszy wkład z własnej strony
Niewiele jest przestrzeni
Na bezinteresowny dar

Dlatego niektórzy sądzą
Że tak jest i tak będzie zawsze
Że o wszystko trzeba będzie walczyć
Wyszarpywać
A główna dostępna radość
To radość wygranego, który pogrążył swoich konkurentów

Ale jak się dobrze przyjrzeć
To nawet na tym świecie
Już teraz, już wśród tych ludzi, jakich znamy
Jest podziemna strefa
Dziecięcej radości
Niewymuszonego bycia razem
Jakby pływania w przestrzeni wdzięczności i radosnego dawania

Wiem, to brzmi jak mitologia
Jak bajki o krasnoludkach i magicznych lampach
Dawać, za nic, z radością?...
Przecież to czysta strata!
A jednak...

A jednak już teraz w sercach niektórych jest świat
Gdzie nie ma strat i nie ma klęski
Jest sama radość
radość tak i radość siak
Radość darów niesionych i otrzymywanych
Ot tak
Radość przebywania w przestrzeni opiekuńczej życzliwości

I nie zrozumieją mistrzowie TEGO ŚWIATA
Że tak może być
Nie pojmą tej prostej prawdy o ISTNIENIU
Że tylko to co wymyka się oczywistym regułom twardych żądań
I bezosobowej kalkulacji
Co jest wbrew biznesom, przymusom, nakazom, ścisłym koniecznościom
A po prostu
z serca i wolnego daru płynie
Tylko to pokazuje, CZY JESTEM JA.

Bo tylko w wolnej przestrzeni darów i wdzięczności
Gdzie najtwardszymi walutami jest wdzięczny uśmiech, blask w oczach
I proste „Dziękuję!”
Tylko w tej przestrzeni
Objawia się to
Co jest ponad przymusem istot zniewolonych

Ale tego mistrzowie, krezusi i zwycięzcy tego świata
Nie zrozumieją...

Warszawa środa, 21 listopada 2012


Sterowani pieniądzem

Ludzie
Sterowani pieniądzem
Robią zawsze to
Co daje zysk
Uważają
Że tylko to się liczy
Co wymierne
Policzalne

A w tym
oni sami
są tyle warci
a w swym jestestwie prawdziwi
Na ile ich wyceniono
ile mają zdobytych walorów
Na tym, albo innym targu
Ludzkich pragnień
Emocji
Kaprysów i próżności
należności i zależności

Oni wierzą wielką częścią siebie
Że są
jak to konto w banku
Jak plik banknotów
- Policzalni
wartościowi w sensie tego co dobrze zrozumiałe

I chyba wierzą też
Że poza tym
Nie ma tu już nic istotnego
Żadnej tajemnicy
Żadnego błysku cudowności
A człowieczeństwo
To nic innego
Tylko suma tych ocen
I kryteriów
Jakie ktoś gdzieś tam ustalił
- Na jakiejś giełdzie
- W jakimś gabinecie
tam gdzie ktoś coś kupuje
Sprzedaje
W imię czego pracuje
Czy zechce za to zapłacić.

Ci ludzie
gdyby poszukali dokładniej
Gdzieś w głębi swoich myśli
i uczuć
to by odkryli
Że w ten sposób
sami wobec siebie
sankcjonują
zrównanie swojej osoby
ze sztabką metalu
przezroczystym kryształem węgla
czy zapisem księgowym w jakimś banku


I pewnie jakoś to przyjmują
Akceptują
Ale ja jestem przekonany
Że jednak jest w nich jakaś część jestestwa
Która krzyczy, domaga się, protestuje:
Tak nie może być!
Jestem czymś więcej!
Zrównanie wartości mojego życia
Z upodobaniem społeczeństw
Do kamyczków i sztabek
To jakiś absurd!

Gdzieś w środku
Pewnie to czują
Ale dzisiaj są zbyt słabi
W nadziei i wierze
Zbyt skupieni na tym co prosto policzalne
Aby ta myśl przedarła się do ich świadomego umysłu
Aby pokonała
Barierę doraźności

Warszawa czwartek, 15 listopada 2012

 

 

Słowa o moim SŁOWIE

Nie ma czegoś innego
tak osobistego i ważnego
tak unikalnie związanego ze mną
Jak moje Słowo
gdy bez przymusu wypowiedziane
gdy rzeczywiście z serca i umysłu płynące

bo mój samochód
nawet jeśli jestem z niego dumny i bardzo go lubię
został zaprojektowany i zrobiony przez kogoś innego
moja naród, moi znajomi i moja rodzina, to ludzie
Na których mój wpływ jest ograniczony
Którzy robią co chcą, nie oglądając się na moją opinię
na moją wolę, czy upodobania
więc nie świadczą o mnie w istotny sposób
a tak bardzo moje
- ciało
też podlega tysiącom procesów, nad którymi nie panuję
choć bardzo chciałbym je kontrolować

Tylko moje słowo
jest tym czymś szczególnym
niezwykłym,
tym, co najpełniej podlega mojej kontroli
co jest jedyną unikalną emanacją mojej woli
mojego ja
Jedyne co mogę naprawdę kształtować,
swoim umysłem
aby było
takie jak chcę,
jak uważam
jak mi się wydaje
a więc także
co świadczy o mnie
tak najbardziej ze wszystkiego

Więc gdy coś mówię
słowem nieprzymuszonym
z wolnego wyboru płynącym
wtedy tak naprawdę
ukazuję swoje JA
i staję się jako JA

Ale jednocześnie
jeśli
tym moim wypowiedzianym słowem
stanie się kłamstwo
albo gdy
bywa tym kłamstwem często
ot tak, bez powodu
to wskażę jednocześnie
prawda i zgodność
są w moim ja
słabe
traktowane jak coś niechcianego

Jeśli to Słowo
co tak głęboko świadczy o mnie
zbuduję z kapryśności
strachu
niskich pobudek
to wtedy najpełniej wskażę,
że kłamstwo
jest także w mnie
i kłamstwo jest mną
bo nie mam ochoty przeciwstawić mu
niczego trwałego
albo że
nie rozumiem tego, co naprawdę chcę
bo strach i niskie pobudki
są ponad rozsądkiem i mocą kontroli i wiedzy we mnie

a jeśli
tego co prawdziwe jest we mnie na tyle mało,
że właściwi ja sam
stałem się NIKIM

Bo dopiero
zgodność tego co w myślach i uczuciach
ze SŁOWEM
które świadczy
i buduje mnie na zewnątrz
dopiero i tylko ta zgodność ze SŁOWEM
ukształtuje
moje bytowanie
moje istnienie
w trwałość

Warszawa czwartek, 12 kwietnia 2012

Uprzejme kłamstwo

Za każdym razem, gdy żądasz bezwzględnej zgody na Twoich warunkach
Gdy nalegasz, zmuszasz i grozisz
By przyjęto Twój punkt widzenia
Wbrew poczuciu prawdy drugiej osoby
Lub nawet gdy tylko mówisz z wyrzutem:
Jak to, czy ty nie potrafisz „po prostu” przyznać mi racji?!!!
Pomyśl sobie co będzie
Gdy spełni się Twoje żądanie
I ów ktoś przyzna Ci rację
wbrew temu co naprawdę uważa
Czyli
- Uprzejmie skłamie.

Pewnie powiesz teraz, że ty wcale tych kłamstw nie chcesz
Że chodzi tylko o to, żeby zgodzono się z Tobą
Bo przecież Ty wiesz, że masz rację
I zgoda Ci się należy.
Ale jeśli uparcie,
bez względu na wszystko
i łamiąc wolę drugiej strony
tak ustawiasz świat
by zawsze było po Twojemu
To nie będzie zaskakujące,
gdy w końcu osiągniesz sukces
- dostaniesz to, do czego dążyłeś.
Do
uprzejmego kłamstwa.

 

Więc nie dziw się później
Że kłamstwa Cię otoczą
Jedno za drugim
Trzecie za czwartym
Setne, za sto pierwszym
I nigdy już nie będziesz pewien
Co jesteś wart
I czy ktoś cię naprawdę kocha.
- Cóż, na tę niepewność
sobie zasłużyłeś
Bo prawdą
- za pomocą upartej walki „o rację” -
Sam wcześniej wzgardziłeś.

Michał Dyszyński Warszawa 22.11.2008

 

 

 

Demon codziennej dominacji

Gdy stajesz pod komendą
Odwiecznego kaprala
Zawziętego demona codziennej dominacji
Gdy w Twojej głowie zakrzyknie znowu
„Zwyciężaj lub giń!”
I wiedziony bitewnym szałem
Znowu stratujesz
Ogrody życzliwości,
Sympatii
Miłości
Pomyśl kiedyś:
Czy nie czas dzisiaj się zbuntować?...

Kiedy znowu z błahego powodu
Zechcesz wypominać dawne urazy
Rozgrzebywać żale
Z tryumfem wytykać błędy
I naprawiać kolejne uchybienia
Twoich bliskich
Albo znajomych
Czy nawet tylko kogoś znanego z telewizji
Spójrz na swoje życie
Może trochę mniej, może tak samo, a może i bardziej
Pokręcone
Ale dla chcącego tak samo łatwe do skrytykowania
I odpuść.

Gdy nieprzeparta ambicja
Nakaże Ci znowu
Wygłosić kolejną tyradę
Bo przecież wszyscy wokoło
POWINNI SIĘ POPRAWIĆ!!!
Bo to każdy zauważy
Co robią źle
Daj na wstrzymanie,
I daruj sobie nawracanie świata
Bo nie wiesz na pewno
Bo może już nie tak wiele dni życia zostało
I Tobie, i mnie
Bo przecież
Może ich zabraknąć
Czy to Tobie
Czy też mnie
Do przekonania
Innych
I siebie samego
Że ja naprawdę też próbuję kochać...

Gorycz i ambicja
To wybuchowa mieszanka
Co potrafi rozsadzić
Niejedną przyjaźń
Jeśli tylko ulegniemy ułudzie
Że wszystko obok nas
Wygląda, jakby było łatwe do naprawienia
Że to wyłącznie czyjaś przekora, głupota, lenistwo
Stoi na przeszkodzie do doskonałości
A przecież gdyby kiedyś nasze wysiłki
Naprawy własnego życia
Zmierzyć tą samą miarą
To czy bylibyśmy w stanie się wybronić przed takimi zarzutami?

MIchał Dyszyński piątek, 11 lipca 2008

 

Klęska tyrana

Każdy tyran zwycięża
Gdy wymusi na otoczeniu absolutne posłuszeństwo
Gdy nikt mu się nie sprzeciwi
Gdy wszyscy prawią mu komplementy
I chwalą za byle bzdurę.

Tyran pyszni się swoim „sukcesem”
Ale od tej pory
Nigdy nie będzie pewien
Czy ta ostatnia pochwała
- była szczera,
Czy za kolejnym wyrazem szacunku
Nie kryje się tylko strach i pogarda
Zwycięski tyran
Mocą własnego sukcesu
został skazany
Na wygnanie do świata kłamstwa.

I choć ten świat kłamstwa
Wydaje się tyranowi cudowny
Bo wszystko tu jest komfortowe
Bo nikt mu się nie sprzeciwia
I wszystko układa się po jego myśli
To cały czas coś tyrana dźga
Przecież...
jeśli kiedyś dojdzie
do stanięcia przed
UCZCIWYM SĄDEM WŁASNEGO UMYSŁU
To ten umysł wykrzyknie przerażony:
Ależ ja jestem żałosnym palantem!!!

Michał Dyszyński Warszawa 22.11.2008

 

To co poniżej napisałem w dwóch wierszykach jest oczywiście swoistym hołdem i nawiązaniem do genialnych spostrzeżeń Mistrza Konstantego Ildefonsa.

O wróbelku po latach

Wróbelek jest ptaszkiem niedużym
Co stwierdził był kiedyś poeta
Że zjada przewstrętne robale
to wie już każda kobieta.
Co z tego?... Ma dusza znękana
Dziś znów jest w stanie rozdarcia
Cholera! Przecież wróbelek
Od dziewcząt wciąż nie ma poparcia!

MIchał Dyszyński rok 2006, zmiany marzec 2012

Stonoga
Stonoga jest brzydkim zwierzęciem
Stonoga włochatym jest stworem
Co pełza ruchem falistym
I włazi w różne otwory

Więc pytam: Ludziska, czy wam odbiło?
Czy żeście za bardzo wychudli?
Stonogi są bardzo potrzebne!
Bo mogą być karmą dla wróbli!!!

MIchał Dyszyński marzec 2012

 

 

W swoim czasie słynny ideolog ateizmu Richard Dawkins wypowiedział zdanie, że on "za wiarygodne uważa wyłącznie to co naukowo udowodnione". Sam ateistą nie jestem, ale gdy myślę o tym zdaniu, to chce mi się parsknąć śmiechem. Przecież w ten sposób Dawkins za niewiarygodne powinien uważać nawet swoje własne myśli (dopóki ich nauka nie udowodni). Nieprawdaż?
Ale tak naprawdę wydaje mi się, że warto na temat ateizmu w idealnym (a za taki uważam pogląd zbliżony do interpretacji Dawkinsa zawartej w ww. zdaniu) wydaniu napisać trochę więcej. W końcu jak się coś twierdzi, to warto się przyjrzeć co z owych twierdzeń wynika...

W świecie ateizmu

W świecie idealnego ateizmu
Nic nie ma prawdziwego znaczenia
A wartość i sens
widoku tęczy nad górskim szczytem jest
Dokładnie taka sama jak
Obraz dołu z nieczystościami
Wszystko powinno być widziane
jako zbiór atomów, czy kolejna forma energii.

W świecie idealnego ateizmu
Zachwycanie się grą najlepszego skrzypka
Grającego sonatę, albo tarantelę
Jest nieudowodnione, nieuzasadnione, wręcz nielogiczne
Wszak fizyka naukowo nie wyróżnia znaczenia
jednych sekwencji dźwięków od innych
nie odpowiada na pytania o piękno czy szczęście
Więc cudowny koncert genialnego wirtuoza ma tę samą wartość
Co zgrzyt żelaza trącego o beton.

W świecie idealnego ateizmu
Bez sensu jest kochać
Bo nie istnieje żaden naukowy dowód
Że miłość jest więcej warta
Niż każda inna biochemiczna przemiana w mózgu
Np. ta, która towarzyszy
Kłopotom z wydalaniem niestrawionych resztek pokarmu.

W świecie idealnego ateizmu
Wszyscy jesteśmy jakimś kolejnym etapem
Na drodze ewolucyjnych przemian
ani lepszym, ani gorszym
ani naprawdę pięknym, ani brzydkim
ani ważniejszym
od tych poprzednich czy następnych
Wszystko
z konstrukcji
jest płaskie i bezduszne
W tym świecie
Nikt nie jest Prawdziwym Człowiekiem.

Michał Dyszyński Warszawa niedziela, 18 maja 2008

 

 

Despota

Biedny i żałosny jest despota
Chciałby podkreślić swoją ważność
Sprawić, żeby było poważany
Może lubiany

Jednak w głębi duszy wciąż czuje się słaby i niegodny
Myśli, że nie zasługuje na prawdziwą miłość i poważanie
Że jedyną jego szansą jest wymuszać od innych
Świadectwa tych uczuć i wartości.

Jednak dopiero wtedy gdy swój cel osiągnie
Gdy zmusi innych do tych oznak szacunku wbrew ich poczuciu prawdy
Dopiero wtedy
Będzie miał prawdziwy problem

Bo od tej pory już nigdy nie będzie wiedział, czy może ktoś go
Pokochał sam z siebie
Szanuje sam z siebie
Albo po prostu lubi ot tak

Więc będzie narastała jego złość i rozterka
Będzie się despota miotał między strachem, a potrzebą wymuszania
Między pragnieniem poznania prawdy o sobie
a nieumiejętnością rezygnacji z oczekiwanych, lecz wymuszonych potwierdzeń

I im lepiej swój cel wymuszania osiągnie,
Im szybciej wszyscy zaczną mu bojaźliwie ustępować
Tym bardziej ta pozostała w nim uczciwa część jestestwa
Będzie się buntowała, i wciąż będzie wołała:
Że te padające zewsząd miłe słówka nie były szczere.

Więc żeby ukryć swój przerażający stan
Będzie się despota bronił cynizmem
Będzie twierdził, że i tak prawdziwego szacunku nie potrzebuje
Bo przecież wystarczy, gdy ludzie mówią mu to, czego on żąda.

I żeby jakoś stłumić ten kłujący niepokój, że ludzie wokoło po prostu kłamią
Będzie głosił kult pieniądza, władzy, tytułów i stanowisk
Bo tym narzędziom wymuszania swojej woli chciałby nadać status
wiarygodnych kreatorów prawdy, czuwających na straży „realizmu” i „pewnych wartości”

Biedny i żałosny jest despota, bo ze spirali lęku przed prawdą
I wymuszania pochlebnych opinii nie ma innego wyjścia
Jak wstąpienie na ścieżkę pokory – której despota z serca nienawidzi
Lub zupełne zatracenie się w fałszu i cynizmie.

Warszawa niedziela, 13 kwietnia 2008

 

Współczucie dla bogacza

Spotkałem bogacza, który z dumą obwieścił
„mam więcej przedmiotów, niż inni
i zasobniejsze konto bankowe”
Spojrzał jeszcze raz z poczuciem wyższości
oczekując zapewne
jak zwykle
oznak podziwu.

Tylko, że w moich oczach ujrzał jedynie współczucie
- Bo żałosny ten człowiek
jeśli za najważniejszy element swojego jestestwa
uznał jakieś zapisy w księgach finansowych
przypisania domów, samochodów, pól
do swojego nazwiska.
- Żałosny ten człowiek, jeśli dla niego to jest na pierwszym miejscu
ważne.

Bo tym samym oświadczył mi że
- nie poczuwa się do większej wartości dla swoich:
pragnień, przekonań, postaw wobec ludzi.
Powiedział mi tym wyraźnie, że jego przekonania, radości, czy miłość
To wielkie g... wobec faktu, że w jakimś magistracie
Coś tam na niego jest zapisane
I że to wszystko, to co bezpośrednio wynika z wnętrza jego osoby
To pikuś, wobec tego, że jeździ tak drogim samochodem.

Skoro tak,
skoro sam ktoś uznaje, że zgromadzone gdzieś tam zapisy majątkowe
I przekonania innych ludzi o przypisaniu przedmiotów do jego nazwiska
Są tak niesamowicie ważne wobec Tego_co_z_człowieka
To bardzo, bardzo współczuję

Bo jakże mizernie czuje się ten bogacz
W kręgu ludzi głęboko czujących
Prawdziwie kochających
I w ogóle przekonanych, że ich myśli, uczucia i decyzje
Są ważniejsze niż czyjaś mała zazdrość
Poczucie niezaspokojenia
Czy poklask otoczenia
Myślę, że on gdzieś w środku – jako człowiek,
a nie posiadacz dóbr
czuje się nikim.

Warszawa, 26 marca 2008

 

 

Ten wiersz poniżej, jest dla strapionych.

Całe ciepło

Całe ciepło dobrych uczuć
Niech przypłynie do Twojego serca
Pchane wielkim żaglem
Wypełnionym szczelnie
Powietrzem nie rozpoznanych darów bezimiennej troski.

Miękka bryza łagodności
Swawolny zefirek dobrych życzeń i oddanych myśli
Niech ostudzi Ci ogniki smutku
I zabierze żar niezaspokojonych oczekiwań
Ukłucia nagłych irytacji
I poczucia niesprawiedliwości
Bo to co w ciemnych jaskiniach żalu zrodzone
Szybko rozproszą podmuchy nadziei.

Niech z niebieskich chmur
Spadnie na Twoją głowę
kolorowa delikatność kropelek radości
Nie bój się ich,
Bo wysychając
Uniosą ze sobą wszystkie próżne żale.

Pogodny staruszek – zwariowany czarodziej
usiądzie obok na ławce
Wysłucha każdego słowa uważnie
I zrozumie wszystko do końca
Zrozumie i odnajdzie przyczynę
A potem każdą trudną sprawę
Owinie jedwabną nicią
I zaniesie na strych swojej chałupki
Żeby wszystko co za trudne do zniesienia
Wyschło, skruszało
A potem rozpadło się w drobny pył.

Dodano do serwisu 25 listopada 2007

 

Uczucia w szafie

Na samo dno szafy życia
Zepchnięte uczucia
Przywalone kupą obowiązków, przymusów towarzyskich
Albo lękiem przed zmianą
Leżą i krzyczą

Ale my wciąż żyjemy
Bo tak nas skrojono na miarę
Bo powinniśmy być tacy
Tacy ułożeni, tacy poprawni i posłuszni
Bo rodzina, bo znajomi, bo prestiż
Bo moda, bo tak wypada
Bo religia, bo w ogóle tak „się robi”...
Dostosowujemy się
Często wbrew wszystkiemu co naprawdę czujemy
I co rozumiemy.
Tylko wciąż gdzieś w środku gnębi nas pytanie
Po co nam właściwie to życie?
Po co nam w każdej chwili istnienia
I w każdym działaniu
kierowanie się czymś innym, niż naszymi uczuciami i poczuciem sensu?

Ale wiemy, że nie jesteśmy w stanie
Żyć w pełni sobą,
istnieć w prawdziwej zgodzie z naszą naturą
Bo świat jest mocniejszy
Więc dalej jak marionetki
Podskakujemy w rytm narzuconych oczekiwań
Pochodzących może czasem od tych mądrzejszych,
Ale innym razem tylko mocniejszych
lub wytrzymalszych w głupiej walce o dominację
Czujemy się wtedy przegrani
w odwiecznej grze sadystycznego wymuszania na kimś własnej woli
I gdy tak właśnie żyjemy
Jako ludzie obcy własnemu poczuciu sensu
To czy tak naprawdę w ogóle jesteśmy?
A może dzisiaj po prostu kogoś innego obudzili?...

Warszawa 24 października 2007

 

O grzechu bezmyślności

Większość zła tego świata
to „tylko”
bezmyślność
„zapominanie”
„niedopatrzenie”.

Jakiś złodziej tylko nie „pomyślał”, że bardzo krzywdzi
gdy kradnie ostatni grosz emerytce,
a gwałciciel okrutny, gdy nie zawahał się w swej zbrodni
tylko „zlekceważył” cierpienia i prośby swej ofiary,
Nawet Hitler – sprawca nieludzkiej kaźni ludzkości
„tylko” nie raczył wziąć pod uwagę
że Żydzi, Polacy, Rosjanie...
albo inni Niemcy, choć jego przeciwnicy
albo jego „ukochani” żołnierze, których wysłał na śmierć
w imię chorej ambicji
- też dostali swe życie
od Kogoś Ważniejszego.

I wciąż setki milionów tyranów tego świata
krzywdzą setki milionów swych ofiar
uważając się przy tym za ludzi „wartościowych”
- bo „przecież oni tylko” nie „zauważają”
czegoś, co postronni widzą od razu:
że krzywdą jest kogoś niesprawiedliwie oskarżać
albo wykorzystywać, żądając zbyt wiele dla siebie
bez dawania prawdziwego dobra w zamian
lub po prostu bez pytania się drugiej strony
czy naprawdę będzie w stanie żyć
według tej wizji
naprędce wydumanej.

Dlatego ci, którzy nie lubią „zauważać”
krzywym okiem patrzą na tych
co „zbytnio mędrkują”.
wszak wygodniej, przyjemniej i łatwiej jest
gdy można rzeczy ustawiać tak jak nam mówi
szybkie widzimisię.

poniedziałek, 29 sierpnia 2005

 

 

Małość ducha

Mali ludzikowie
chcieliby dowieść, że są "lepsi"
- bo to, bo tamto
bo coś mają
bo gdzieś byli
albo zdobyli jakieś "papiery"
Czy w ogóle, że są "tych"
a nie z "tamtych".

Mali ludzikowie
potrzebują potwierdzenia
że inni są gorsi
więc mali ludzikowie tego potwierdzenia szukają
raz sprytniej
raz głupiej
dopatrują się w innych ludziach
prawdziwych, czy urojonych win
i słabości.

Nie wiedzą nieszczęśni
że gdyby mieli w sobie DUCHA
który w nieprzebranym strumieniu dobra
Rozumie, Kocha i Akceptuje w Prawdzie
wtedy wszystkie te małe uzasadnienia swojej lepszości
wydałyby się im
dziwne
i całkowicie zbędne.

Michał Dyszyński
Dodano do serwisu 19 sierpnia 2005

Droga_w_lesie.jpg (89812 bytes)

Twoja wina

Twoja wina!
– powiedzą on, czy ona – samozwańczy sędziowie
powiedzą
z poczuciem wyższości i samozadowolenia
i pewności
ze znalezienia „oczywistej przyczyny”
Bo przecież ona, albo on „wie”
że to twoja wina
wie
bez dodatkowych pytań
bez większych wątpliwości
bez cierpliwego dociekania.
W końcu on, albo ona
czuje, że wina „powinna” być twoja
i to zdaje się tu całkowicie wystarczające.

Ale w rzeczywistości
jak często
on, albo ona
nie próbują sprawdzać tego uczciwie.
Bo takie sprawdzanie jest im nie na rękę,
bo przecież satysfakcję sprawia im
jeśli wina będzie właśnie twoja
i jeśli z tego powodu
będzie można powiedzieć ci
coś przykrego
potępiającego
i poczuć się przy tym
ważnym
wyższym
władnym sędzią.
A przy okazji
„okaże się”
że owa wina w żadnej mierze jej, albo jego
nie dotyczy.

Więc on, albo ona
pchani odwiecznym pragnieniem
zdobywania przewagi
szukania sobie lepszego miejsca
czy chęci rozładowania frustracji
będą gnębić
brata, siostrę,
ojca, matkę,
syna, córkę,
czy kogokolwiek w otoczeniu
wmawianiem tej winy
- która tak naprawdę
nie jest
ani oczywista
ani do tej jednej osoby ciągle przypisana.

I nawet może jej, albo jemu
może się udać wmówić tę winę.
może nawet
on, albo ona zatryumfują
bo ów ktoś uwierzy, że
jest winien
lub winna
tego wszystkiego co im ktoś ochoczo zarzuca.
I może nawet uda się zamienić
życie tej „winnej”, lub tego „winnego”
w szamotaninę ciągłych bezradnych prób naprawy
w piekło
w rozpacz
chaos wciąż walących się na głowę problemów,
w obezwładniające poczucie bycia nieudacznikiem.

Może tak będzie...
I może nawet niewielu się zorientuje
Kto tu kogo po cichu krzywdził przez całe życie
I być może ów nieproszony sędzia
odejdzie z tego świata
w poczuciu bycia
„dobrym człowiekiem”.
w poczuciu własnej wyższości
i mądrości.
Być może uda mu się zwyciężyć
w tych zawodach gnębienia kogoś winą
być może...

Tylko, że wtedy
wezmą ze sobą do grobu
WINĘ
zniszczenia życia BRATU, SIOSTRZE, CZŁOWIEKOWI
zgnębienia go do granic
i zafundowania mu tysięcy godzin rozpaczy, w których
ktoś marzył o jednym:
aby jego nieudaczne, ponure życie
wreszcie się skończyło...

Michał Dyszyński
Dodano do serwisu 15 sierpnia 2005

 

Sercem twardym

Bogacz nieuczciwy
Co zdobył fortunę
bo kradł, krzywdził, kłamał,
dzisiaj ma tyle pieniędzy
że wszystko „może”

Może pojechać nad najpiękniejsze morze świata
Usłyszeć szum fal rozbijających się koralowe skały
Może?... Bo cóż naprawdę można zobaczyć i usłyszeć
Sercem okrutnym i twardym?...

Może kupić sobie bilet na najwspanialszy koncert
Posłuchać muzyki, piękniejszej niż wszelka inna
Co jednak da się odczuć z czaru takiej muzyki
Sercem złym i nieczułym?...

Może mieszkać w domu z pięknym ogrodem
Mieć piękne ubrania, meble, dywany
Lecz niewiele z korzyści z tego piękna
Jeśli trzeba je czuć sercem bezwzględnym i chciwym.

Chciwiec, okrutnik i złodziej może tak wiele kupić
Tak wiele miejsc zwiedzić
Może być ciałem na koncercie, ale cóż z tego
- równie dobrze mógłby ten czas spędzić w toalecie
słuchając odgłosów fizjologicznych.
Może patrzeć na piękno gór i lasów
- ale i tak w jego duszy grać będzie
chciwość, okrucieństwo i zło.
więc to wszystko na nic, bo niewiele ze swoich zdobyczy
Jest w stanie wykorzystać.
I prędzej prawdziwe piękno
zrozumie żółw, albo kaczka.

Michał Dyszyński - dodano do serwisu w czerwcu 2005

 

Filozoficzny słoń

Słoń filozoficzny przepycha się przez dżunglę bezsensu
Jest gróboskurny (jak grób dla ortografii)
I słodki (jak twaRogi z nosorożców)

Filozoficzny słoń istnieje
czasami
ale najbardziej późnym wieczorem,
gdy cichną wycia szarańczy
A chłodny zefirek budzi ukryte w kapuście zajączki.

Filozoficzny słoń nie znosi starych kalesonów
szytych z rozterki na cudzą miarę
Bo on ich nigdy nie zakłada
A z resztą – znosić ich nie ma skąd.
On „tylko” stawia pytania
Nienawykłe do karności
I wątpliwe w swej doniosłości.

Jeśli go spotkasz czasami
W dżungli własnej zgryzoty
Jeśli zatrąbi ci z mocą parowozu,
To lepiej nie krzycz na niego.
I nie strasz biedaka
On i tak ma już dość
Bycia
Tym kim jest, albo kim ciągle się staje...

Powiesz pewnie
Po co mi słoń filozoficzny?
- To proste
Dzięki niemu może uda się odsłonić
Jakąś prawdę o chaosie,
Która bywa prawdą o nicości w nas samych.

Ale właśnie od nicości
Zaczyna się DROGA
Aby coś wreszcie POWSTAŁO.

Michał Dyszyński - dodano do serwisu 14 lipca 2005

 

Pogodną nutą

dab.JPG (73131 bytes)Pogodną nutą zagrała dziś chwila
Łagodną, zwiewną
Jak czarodziejka
Jak muśnięcie skrzydełek motyla
nieświadomie zaburzających chaos świata.

Pogodnym sercem
I mocą dobra Wielki Człowiek
Zbudował czarowny pałac
Gmach tyleż rozległy
Co jasny i przestronny
Pałac
- do którego głupota nie znajdzie dostępu.

Michał Dyszyński - dodano do serwisu 6 kwietnia 2005


 

Gadżeciaże

Daliśmy naszą zgodę
Na władzę nad nami
- gadżetom
i Ministerstwu Handlu Próżnością Wszelaką.

Daliśmy władzę
Nad naszym poczuciem spełnienia
Nad naszym szczęściem.
Ktoś zadecyduje
- czy już się nadajemy, czy spełniliśmy jego kryteria
- czy może jeszcze nie.

A że świat gadżetów to domena rządzona przez gangsterów
Więc będziemy cierpieć
I wić się w mękach niespełnienia
bo znów czegoś będzie nam brak.

Kogo stać na bunt?
- kto uwierzy, że można być po prostu
Sobą?...

 

Michał Dyszyński - dodano do serwisu 29 września 2004

 

 

(Nie)normalni

Bycie przesadnie normalnym jest...
... nienormalne.
Normalne jest BYĆ
- czasem w samotności
a czasem z kimś razem.
Właśnie być sobą - jest normalne.
Ale i tak niewielu to doceni.

A jednak...
bycie sobą
tylko i wyłącznie dla siebie
i nikogo, nikogo więcej
to wynaturzenie gorsze
niż spalenie się w ogniu
głupiej miłości.

Bo kto jest TYLKO dla siebie
Jest NIKIM
dla CAŁEGO ŚWIATA
bo taki ktoś
zapadł się w otchłań swojego ja.

Ale przecież
Ten, kto zapomniał o swojej indywidualności
i chce istnieć wyłącznie dla świata
także jest NIKIM
wszak świat jest jaki jest
i wcale nie potrzebuje, ani bezkrytycznej akceptacji
ani swojej nieudolnej kopii w czyichś myślach
Światu nie zależy na kimś
kogo nie stać
na bycie SOBĄ.

Z resztą - normalny, nienormalny
Ktoś, czy Nikt
- to tylko słowa.
Bo przecież naprawdę
Liczy się JAK JEST,
a nie jak coś zostało nazwane.

 

 

 

Odwaga

Tacyśmy przyzwyczajeni
do bycia w zgodzie
w modzie
w pogodzie

Tacyśmy dostosowani
i wiemy - kiedy co wypada
co się bardziej nada
co się z czym dobrze składa

Wpasowani w tłum
gotowi wołać – jak wszyscy
tak „się woła”
„się żyje”
„się zachowuje”.

Zgodnie krzykniemy „ukrzyżuj go!”
albo dołączymy się ochoczo do tych „lepszych”
tych co sądzą, potępiają, wydają wyroki
lepiej być w życiu górą!
- no nie?

Odwagi trzeba
żeby być CZŁOWIEKIEM
żeby zachować serce współczujące
i swoje PRAWO DO PRAWDY
bo bez tego ostatniego
każde słowo, czy decyzja
jest bez znaczenia.
27 lutego 2004

 

 

Moja modlitwa

Panie Mądry i Dobry,
Który widzisz to co wielkie,
i Który znasz
Rzeczy – jakimi są.
Proszę Cię dzisiaj
O pomoc
w moim życiu.

Daj mi Panie
środki do życia,
abym nie cierpiał nędzy.
Lecz jeśli bym miał
lekceważyć innych ludzi
dlatego że są biedniejsi
to spraw
by brak pieniędzy, głód i niedostatek
smagały moją pychę.

I daj mi Panie
choć odrobinę życzliwości i szacunku
od tych co staną na mojej drodze.
Lecz jeśli miałbym gardzić
kimkolwiek dlatego, że
go świat uznaje
nieważnym,
to lepiej uczyń mnie
pośmiewiskiem dla wszystkich
i ustaw mnie na najniższym szczebelku
ludzkiego poważania.

Utrzymuj mnie Panie
w zdrowiu ciała i umysłu.
Lecz jeśliby dostatek pozytywnej energii
i panowanie nad własnym ciałem
miały skłonić mnie
do lekceważenia słabych
i ułomnych,
to lepiej niech choroby
i niemoc panują nade mną
- aż do czasu
w którym zrozumiem.

I zachowaj mnie Panie
od złych pragnień,
nienawiści i krzywdzenia bliźnich.
Lecz jeślibym z powodu
braku mej wyraźnej winy
miał się uważać za „kogoś lepszego”
i bardziej „godnego”,
to wyśmiej mnie
jako dupka
przede mną samym
i przed ludźmi,
szczególnie tymi,
na których mi najbardziej zależy.
(dodane 12 kwietnia 2002)

 

Tęsknota

Moja tęsknota
odjechała pociągiem.
Pomachała mi na pożegnanie,
trzasnęła drzwiami
i zamachała lizakiem.

Ale choć jest już daleko,
to ciągle śle
pytania
- czy będzie powrót?
- czy pamiętam tylko ja?
- czy może gonić ją samolotem?

Głupia tęsknota!
niepotrzebnie w ogóle
kupowałem jej bilet.

 

Niesforny jesienny banał

Jesienią, jesienią
- słabiej się drzewa zielenią
Jesienią nie patrzysz
czy pierwsze bociany
kaczeńce i tulipany...
i chowasz się przed zimnem
i męczą cię te aury zmiany
bo wiatr jest chłodniej rozwiany.

Jesienią miłość jest bardziej nieśmiała
uśmiecha się jakby niepewnie
bo miłość jesienna jest niedoskonała
brak jej świeżości wiosennej.

Jesienią pani od plastyki
każe zbierać liście
i szyszki
i żołędzie
i oczywiście
do szkoły trzeba przynieść to będzie.

Jesienią dociepla się domy
I grabi się trawę od liści
bo te szeleszczą gdy chodzą
po nich znudzeni renciści.

Jesienią księgowy się głowi
czy bilans się zamknie w tym roku
i wtedy właśnie księgowi
robią się bardziej nerwowi.

W ogóle jesienią jest
kanał
więc i strofy się robią niesforne
wylatują z rytmiki
wpasowują w banał
i katary je męczą - potworne.

 

Fanatyk

Przychodzi i mówi,
bez względu na to co myślisz,
co pragniesz,
w co wierzysz
możesz być tylko TAKIM JAK ON.

Bez względu na to
co szanujesz
co kochasz
co rozumiesz
on zaakceptuje cię tylko
gdy będziesz
TAKIM JAK ON

Bez względu na to
co spotkałeś na swojej drodze
czy w ogóle jesteś w stanie
naprawdę przyjąć jego wizję
masz tylko jedną możliwość
- stawać się TAKIM JAK ON.

Nie szuka porozumienia
Wszak jedyną prawdą jest tylko
TO CO OGŁOSIŁ ON,
lub
TO CO GŁOSZĄ TACY JAK ON

Nienawidzi indywidualności
i boi się jak ognia
obiektywnego, niezależnego myślenia,
które jawi mu się symbolem
zepsucia świata.

Jest produktem PYCHY
która każe wierzyć,
że za pomocą paru prostych zdań
słów,
emocji
można uzyskać uniwersalny klucz
do NIESKOŃCZONEGO WSZECHŚWIATA
doskonałego w pięknie swojej złożoności
mieniącego się światłem
milionów barw
wymiarów
idei.

W istocie
nie szanuje nikogo
inaczej jak pustego naczynia,
bezmyślnej skorupy
W którą trzeba zaprogramować
JEDYNĄ WIZJĘ.

A choć czasem stroi się w piórka
życzliwości i akceptacji,
to szybko wychodzi,
że kłamie,
że jego skostniałe myślenie
nie jest w stanie
przestać dreptać
w wąskim kręgu znanych spraw
i znanych pragnień.

Więc gdy spotka drugiego podobnego do siebie w fanatyzmie
lecz wystarczająco różniącego się
- wtedy nie ma wyboru
- jeden musi zostać upokorzony
lub zginąć
jeden, albo drugi
czasem obaj...

Zasługuje na litość
i może nawet na pogardę.
Jednak każdy
kto tej pogardzie nie potrafi się oprzeć
wstępuje na tę samą ścieżkę
którą fanatyk podąża od dawna.

 

Przetrącona miłość

W łachmanie wypłowiałym
Ponura i zgarbiona
Przycupnęła na chwilkę
Miłość przetrącona

Wciąż kocha sił ostatkiem
Lecz bólem osaczona
Nadziei się wyrzekła
A świat ją już pokonał.

A może sobie zawiniła? – może bez sensu wybrała?
Nieraz jej mówili - że głupia. Niech ma za swoje!!!

Wyśmiana bez litości
Kopana tyle razy
Dziś pustym wzrokiem patrzy
A z pustką jej do twarzy

Choć gardzi łzą bezradną
I dumnie pręży szyję
To wie, że swej rozpaczy
Przed światem nie ukryje.

Takie jest życie. Silni zostają, słabi odpadają.
Kto tego nie rozumie – ma w cyc.
Proste – no nie?

Nikt nie wie, czemu żyje
Choć w każdy dzień jest gorzej
A mądrzy powiedzieli
Że NIC jej nie pomoże.

Ta mroźna noc styczniowa
Co dźga lodowym bólem
Miłości będzie bratem
Gdy serce jej zakuje.

Nie pierdziel mi tu o jakiejś pieprzonej miłości.
Palancie ty jebnięty. Spadaj cwelu.

18 listopada 2003.

 

Dominacja

Chęć dominacji
wywyższania się
tak naturalna
i oczywista
właściwa
wilkom, tygrysom, antylopom.
Kolejność dziobania wśród kur
bodzenia wśród krów
kąsania wśród psów
- atawizm stadny.

Być może człowiek
nie wyrósł jeszcze
ponad takie instynkty
może trudno jest od niego wymagać
ROZUMU. ETYKI
I wielkodusznych pragnień

Może...

ale ja
- czyli taki sobie mało ważny człowieczek
każdego
który się z upodobaniem wywyższa
obojętnie czy na słowo "lepszy"
zasługuje
pod jakimś względem
czy nie
uważam za dupka.

Szczęście

Ludzie
własnego szczęścia
szukają w oczach bliźnich.
Rzadko je doceniają
gdy go nikt nie zazdrości.

Jednak prawdziwie wolne umysły
potrafią odnaleźć szczęście wszędzie -
na pustyni i na morzu
w samotności i w tłumie
w ferworze i w ciszy.
Bo potrafią je wywołać
mocą swojego
WIDZĘ, CZUJĘ, KOCHAM.

Ale aby takie szczęście
miało rzeczywistą moc
trzeba się najpierw na nowo narodzić
z Ducha i Prawdy.
środa, 15 stycznia 2003

 

Słabość ducha

Niby mówisz TAK,
ale przecież trochę „nie”
Niby wierzysz w Wielkie Dobre Sprawy
ale tak naprawdę ufasz temu co przyziemne.
Wszak w głębi swojej duszy
jest Twoja niezakłamana cząstka
która WIE
że nie dane ci było ujrzeć
tych rzeczy
w WOLNYM OSĄDZIE DUCHA I UMYSŁU.

A ponieważ trochę się boisz
trochę może z grzeczności
albo z lojalności
i często z lenistwa
przez całe swoje życie prowadzisz grę
w udawanie przed sobą, że rzeczy są inne
niż je czujesz i rozumiesz.
Więc będziesz sobie wmawiał,
będziesz się zaklinał przed ludźmi
że pragniesz - tak jak oni,
że ufasz - tak jak oni by to chcieli,
że jesteś zgodny...

środa, 15 stycznia 2003

 

Czciciele

Głośnymi słowy czczą
Boga_Który_Jest_Miłosierny
Do Niego wargi zanoszą hymny chwalebne

I co z tego?

Skoro jednocześnie
Ich serca delektują się słowem
OBCY
Pieszczą w myślach wyraz WRÓG
I na pierwszym miejscu adorują swoją
PRZYNALEŻNOŚĆ.

Cóż z tego, że wołają o sprawiedliwość,
Skoro dla nich „sprawiedliwość” oznacza:
„Wszystko co służy Temu_co_NASZE”.
Cóż z tego, że powtarzają „prawda”,
Skoro dla nich „Prawda” oznacza po prostu:
„To co MY uważamy”.
A kiedy wymknie im się słówko
„przebaczenie”
to i tak wiadomo,
że do niczego konkretnego się nie odnosi.

Ale kiedy staną przed Tym_Który_Zna_Zamysły_Serc
Co będzie miało większe znaczenie?
- czy to co czciły i adorowały usta?
- czy to co ukochali naprawdę?...
poniedziałek, 23 grudnia 2002

Ctrl C ctrl V

Źle myślisz - powiadają
- masz skłonność do opierania się swoich sądach
- błądzisz, bo znowu mędrkujesz!

I dodają: My ci pokazujemy prawdę! - bądź z nami.

Ale nie pytaj ich o szczegóły Tej ich "prawdy"
- sami jej nie znają,
i tak naprawdę wcale nie chcą wiedzieć co czczą
- dla nich najważniejsze to
BYĆ WŚRÓD SWOICH.
I żeby wszystko inne
Było TAKIE SAMO.

Dlatego będą chcieli przerobić cię
Na idealną kopię wzorca "swojaka"
Aby nie drażnił ich okropny fakt
Wolności świata
I wolności Człowieka.

Ctrl C, ctrl V - produkuje w komputerze kopię
- taki sam tekst, taki sam obrazek.

Dajcie im komputer!
- niech produkują sobie niezliczone rzesze swojaków
ctrl C, ctrl V - ctrl C, ctrl V - ctrl...
Niech nakarmią swoje pragnienia,
Niech zaludnią go rzeszami bootów
- bezmyślnych i idealnie zgodnych.

Bo do porozumienia z
ISTOTĄ WOLNĄ - MYŚLĄCĄ I CZUJĄCĄ
Jeszcze nie dorośli.
poniedziałek, 30 grudnia 2002

 

Trudna wierszoproza o pojęciach i słowach

Słowa
- gdy ważne i znaczące
są jak ścieżki w buszu
- choć na początku wydają się być szerokie i wyraźne
to im dalej odejdziemy od rozgałęzienia
tym mniej stają się widoczne.

Jednak ludzie
boją się tej niepewności znaczeń
i próbują przygwoździć
te słowa
do tego co sobie raz wymyślili.

Lecz nie wiedzą
czym jest to właściwe znaczenie słów,
więc jedynie utwierdzają się w tym co jawi się
jako pierwsze wrażenie,
pozór sprawy.
A potem broniąc swojej koncepcji
- zakłamują świat.
i niszczą delikatną tkankę
własnego rozumienia i odczuwania.

WIERZĄ, że tak trzeba
bo mają wielkie PRAGNIENIE
aby rzeczy były stałe i określone,
aby można się było na nich łatwo oprzeć.

Ale choć myślą, że bronią swojego rozumu
przed agresją świata
to w istocie
bronią własnego niezrozumienia
i dopóki nie pogodzą się z prawem
NIESKOŃCZONEGO ROZWOJU
dopóty będą
tylko nieskładnie tańczyć w kółko
na arenie ignorancji.

Bo aby zrozumieć więcej
trzeba wyjść poza to,
co by się „chciało żeby było”,
wejść do strumienia
strachu i niepewności,
odcierpieć koszmar zagubienia.
A to jest trudne.

Lecz bez tego pozostaje tylko błądzenie.
Wszak słowa
same z siebie
nie znaczą NIC,
a do tego by ożyły, potrzebna jest
ŚWIADOMOŚĆ
i narodzenie się z DUCHA.

Podziękowania dla małego i WIELKIEGO nauczyciela

Dzięki Ci mały nauczycielu,
dzięki Ci, że próbowałeś we mnie
zbudować świat swoich wartości.
Pragnąłeś mojego posłuszeństwa
- bo wierzyłeś, że to właśnie ty
znasz jedyną prawdę.
Chciałeś, aby cię widziano
takim, jakim widzieć się
zawsze pragnąłeś.
Dzięki ci za wysiłek
Walki z moją prawdą i moim ja –
Dzięki niemu dużo zrozumiałem.
A na koniec dałeś mi dar najcenniejszy
MOŻLIWOŚĆ WYBACZENIA
Dlatego wybaczam Ci to,
że bardziej dbałeś o swój autorytet
niż o stan mojego umysłu;
bałeś się, że ktoś Cię wyręczy
w byciu ważnym dla mnie.
To też jest dar – ta nauczycielska zazdrość.

WIELKI NAUCZYCIELU
dzięki Ci składam w pokorze
i głębokim szacunku
W szacunku innym niż wszystkie
- bo otwartym, gotowym na nieskończoność.
To Ty otworzyłeś mi wrota Duchowego Wszechświata
Ty potrafiłeś docenić Mnie – jako mnie,
umiałeś dostrzec we mnie dobro tam,
gdzie inni nic nie widzieli.
I teraz składam niewysłowione dzięki Tobie
Za to że to Ty byłeś tak pokorny
- bo najbardziej cieszyłeś się z tego,
że przestajesz być potrzebny,
bo ja zrozumiałem już samodzielnie.
Ty byłeś jedynym prawdziwym przyjacielem mej duszy
- nic nie zniszczyłeś, a zbudowałeś wiele.
Stałeś przy mnie, choć ukryty,
patrzyłeś z troską
i czekałeś CIERPLIWIE,
bojąc się uronić
Najmniejszego dobra, które mogłoby pochodzić ode mnie.
Dzięki spojrzeniu na Twoją pokorną WIELKOŚĆ
mogę wierzyć, że to istnienie
jeszcze ma jakikolwiek sens.

 

Łatwo jest

Łatwo jest być nieprzekupnym -
Gdy nikt nam nic nie proponuje.
Łatwo jest być bezkompromisowym -
gdy przestaniemy przejmować się rzeczywistymi konsekwencjami naszych wyborów.
Łatwo jest być zgodnym z wielkimi, słusznymi ideami -
gdy nie musimy tych idei sami wprowadzić w życie.
Łatwo się głosi hasła prawdy, wolności i równości -
dopóki są to tylko hasła do głoszenia, a potem...
potem i tak można robić to - co się lubi.

Łatwo jest pokochać -
gdy miłość sprowadza się do przyjemnych chwil spędzonych we dwoje.
Łatwo jest być dobrym -
gdy wszyscy nas do tego zachęcają.
Łatwo jest być bohaterem, gdy -
nadmiar adrenaliny w żyłach przepełnia energią nasze działania.

Trudno jest bronić niesłusznie oskarżanych -
gdy wszystko i wszyscy są przeciw
gdy otoczenie widzi w tobie tylko odszczepieńca i zdrajcę wspólnej sprawy,
a jako obrona pozostaje Ci tylko ŚWIADOMOŚĆ PRAWDY.
Trudno jest nie zwątpić,
że to życie ma sens
chyba, że o ten sens w ogóle nie zapytamy.
I jakże trudno jest czasami powiedzieć to co najprostsze:
że kocham,
że zbłądziłem
że jest mi wstyd...

Poniższy wierszyk dedykuję przede wszystkim posłom i sympatykom tych ugrupowań sejmowych, które walczą, aby wszystko wokół było koniecznie NASZE.

WIERSZ O WYŻSZOŚCI TEGO CO MOJE I WŁASNE NAD TYM CO OBCE I CUDZE
Ze wszystkich spraw i rzeczy powstałych na Świecie
najlepsze są MOJE: myśli, bety, śmiecie!
A ze wszystkich rzeczy dzielonych na dwoje
ta część będzie lepsza - co ją nazwę "MOJE"!
Kiedy sobie siedzę, gdy jem, kiedy stoję
najlepsze siedzenie jest z pewnością moje!
kiedy mój syneczek narysuje plamę
to ona powinna zdobić w Luwrze ścianę!
Z różnych pięknych rzeczy, które świat ten zdobią
te tylko pochwalę, co je NASI robią!
Ze wszystkich zmarłych co kiedyś istnieli
- wszyscy nasi przodkowie to istni anieli!
W każdej chwili życia jedną rzecz pamiętam:
Z rzeczy tego świata - co MOJE - rzecz święta!

A gdy sobie myślę o różnych poglądach -
każdy cudzy pogląd - na głupszy wygląda!
Generalnie mówiąc: wszystkie myśli nowe
mogą tylko popsuć porządek w mej głowie.
Nie lubię tych co wątpią, albo poszukują,
bo oni dobre, stare - krytyką psują.
Wszystko ma swe miejsce niezmienne od zarania
ranek jest do wstawania, a nocka - do spania.
Kiedy mówi władza - niech biją jej brawo.
Słusznie, czy niesłusznie - ważne, że to władza!
Myśli niezależne - zakażmy ustawą!
Wszak na Świętej Tradycji życie się zasadza.

A gdy cudzoziemca spotkam na swej drodze,
to wiem już na pewno: że to gorszy człowiek.
Bo gdy z zagranicy ktoś do NAS przyjedzie
to zapewne diabeł go w te strony wiedzie.
Gdy obcy sprzedaje, albo coś kupuje
na sto procent wiemy - pewno oszukuje!

Złym ptakiem jest wróbel, gdy gniazdo swe kala.
Złym człekiem jest rodak, co widzi w NAS wady.
To drań, łobuz, zdrajca i niech wy...rd...la
Bo jak nie, to pokażem moc NASZEJ gromady.

Jest postanowione od dziesiątek wieków
że naród nasz, miasto i nasza ulica
są najlepsze w świecie. Pamiętaj człowieku -
co było, jest, będzie NASZE - tym zachwycaj!
Cnotą jest największą (każdy się przekona):
Przed obcym i innym - SWOJEGO obrona!

 

Moi Bracia w człowieczeństwie

Moi Bracia w człowieczeństwie
którzy nienawidzą
Gdzieś w głębi serca czują, że ich
myśli nienawistne
i czyny nienawistne
zostaną wrzucone do kibla.
Więc teraz przed tą prawdą bronią się NAZWAMI.
Bo chcą wierzyć, że wystarczy coś nazwać inaczej,
a rzeczywistość stanie się inna.
Wolą nienawidzić,
bo kochać oznacza też
CHCIEĆ ROZUMIEĆ
- ale to dla nich jest za trudne.

Moi Bracia w Człowieczeństwie,
których dotknął
Blask Wielkości
nie walczą o lepsze miejsca
bo czują
że żadna z "wielkich"
spraw i rzeczy:
pieniądze i władza,
interesowne pochwały maluczkich -
nie są warte jednej
PRAWDZIWIE SZCZEREJ MYŚLI.
I żadna kupiona sława
nie jest warta
spojrzenia zrodzonego z
BEZINTERESOWNEJ MIŁOŚCI.
I dzisiaj Ci Wielcy
doszukują się w bliźnich
Dobra, Mądrości, Bezinteresowności,
aby w swojej wielkości
nie czuć się tak samotnymi...

No i reszta strofek - na różne okazje, a nawet bez okazji

Zostałem oszukany

Zostałem oszukany
Słuchałem pięknych słówek
co miały skłonić mnie do nieostrożności
Zagrać na mojej dobroci i uczciwości
I udało się, gdy ten co chciał osiągnął swój cel,
choć chyba bardziej osiągnął go dlatego, że
Pragnąłem wierzyć że jest dobrym człowiekiem
A może, że jest w ogóle człowiekiem...
I choć przegrałem w tej sprawie, to tak naprawdę
Niczym jest moja porażka,
Niczym strata.
Kim byłem, tym jestem nadal. I tylko smutno mi, że On
Okazał się być tak małym w swoich pragnieniach...

Karmieni słowami

Karmieni słowami wspaniałymi, a pustymi
Wielkimi w brzmieniu, choć nie niosącymi treści
Składamy w bałwochwalcze ofiary
Na ołtarzach złudzeń

W skupieniu i w czci pobożnej
Oddajemy chwałę ludzkiej próżności,
Głupocie w wytwornych szatach,
Nadętym nudziarzom ogłaszającym banały znane od tysiącleci.

Zwieść się dajemy zawieszaniu głosu,
Brzmieniu słów doniosłych.
Bo żeby rozeznać sens – trzeba podjąć wysiłek
Myślenia, rozumienia, szukania

A dopóki w umyśle nie powstanie logiczny kształt wiedzy,
Dopóty słowa pozostaną jedynie dźwiękami
Znaczącymi tyle co łomot przejeżdżającej ciężarówki.
Ale aby kogoś zrozumieć, trzeba się najpierw porozumieć

Jednak prawdziwe porozumienie wymaga szacunku między osobami
Wymaga wysiłku odczuwania innych,
Przekraczania siebie,
A często spojrzenia w oczy własnej głupocie.

 

Świat i ja

Świat, wygania mnie z zacisznego kąta
Mojego Ja.
Buntuję się,
Chciałbym wrócić, chciałbym przytulić się
Do miłych myśli, że
Jestem lepszy niż..., a w każdym razie dobry
Że będzie dobrze, fajnie, ciekawie
Że zrozumiałem to co ważne i
Że dobrze jest „jak jest”.

Trochę chcę szukać tej intrygującej Prawdy
spoza mnie
Ale się jej boję,
Bo wiem, że zburzy mi ten
kąt zbudowany z ja zaakceptowanego.
Bo jednocześnie
ta Prawda postawi pytanie:
Czy to, czym aktualnie jestem, wystarczy?...
- postawi je, na przekór pragnieniom,
które mam w sobie
i naprzeciw mojej samoakceptacji,
żądając otwarcia się na
Nieskończoność.

I nie wiem właściwie
Po co mi ona -
- ta nieskończoność.
Ale kiedyś zacząłem tę grę
W Istnienie.
I nie potrafię się wycofać.

Może jednak, będąc wciąż sobą
Ale i występując przeciw sobie
Będąc każdego dnia innym, niż byłem wczoraj
Nauczę się odbierać
Szersze pasmo fal Życia
Wejdę w Świat
nowy i
trudny - bo nieznany.

Ale wtedy
Otworzą się przede mną drzwi do nowych pojęć i
wrażeń.
I może dzięki temu będę umiał dostrzec
Więcej Piękna, wcześniej niedostępnego.
A to będzie moją zapłatą za cierpienie
I trud zmieniania siebie.

 

Nie powiem Ci prawdy

Jeśli myślisz, że usłyszysz ode mnie PRAWDĘ,
to mylisz się bardzo.
Nie mam prawdy do przekazania,
Niemożliwe jest „powiedzenie Prawdy”.

Im większe rzeczy czuję i rozumiem
(choć rozumiem ich przecież niewiele),
tym bardziej bezradny jestem
próbując ubrać je w Słowa.

Bo żadne dźwięki i żadne litery
nie są w stanie przekazać tego co
NAPRAWDĘ WIELKIE,
NAPRAWDĘ DOBRE,
lub po prostu GŁĘBOKO PRAWDZIWE.
Słowa jedynie malują obrazy -
czasem piękne, czasem smutne,
słowa pokazują jakieś okruchy
tego co może się zdarzyć
jeśli to, albo tamto...

Każde powiedzenie, że
powiedziałem Prawdę
jest kłamstwem
- tym większym, im większe rzeczy
miała ta „Prawda” wyrażać.

Dlatego najmniej oszukuję,
Gdy opowiadam dowcipy,
o których nikt nie pomyśli, że są „ważne”,
lub gdy gadam sobie po prostu „ot tak”.

Ale nawet gdybym
jakimś czarodziejskim zrządzeniem losu
znalazł te słowa NAJLEPSZE, to i tak
nie na wiele by się to zdało,
bo
Bo NIE MA PRAWDY SŁÓW, BEZ PRAWDY SERCA
A tyko Ty masz do niego klucz.

czwartek, 14 marca 2002

 

Sprzeczności

Nie można jednocześnie być
ufnym i krytycznym,
bo ufność oznacza powstrzymanie się od szukania błędu,
a krytycyzm jego przeciwieństwo.

Nie można być uczciwym wewnętrznie
i podporządkowanym, bo
uczciwość oznacza szukanie w prawdzie własnego umysłu,
a podporządkowanie – przeciwstawienie się tej prawdzie
w imię zgodności z czymś zewnętrznym.

Nie można być jednocześnie wiernym
i otwartym,
bo otwartość zawiera w sobie gotowość do zaprzeczenia,
co jest przeciwieństwem wierności.

Dlaczego jednak tak mało umysłów
godzi się na te prawdy?
I wciąż udają przed sobą i innymi ludźmi:
że wybór wymuszony jest prawdziwym wyborem, a nie jego zaprzeczeniem?
że można być wiernym prawdzie, unikając uczciwego jej poszukiwania w umyśle i sercu?
że można posiadać sumienie, będąc zawsze posłusznym autorytetom i tradycji?

Czy można pragnąć tego co się i tak już ma dla siebie?

Jeśli tak, to dobrze,
bo to oznacza, że pełne szczęście nie jest mrzonką.
Ale jeśli prawdziwe spełnienie
nie może obyć się bez etapu braku i nienasycenia,
to znaczy, że cierpienie w jakiejś tam formie
zawsze będzie z nami.

Prawda chłoszcze nasz umysł

A jeszcze ciężej bije w nasze serce
wykręca jak przez wyżymaczkę -
nasze marzenia
nasze przyzwyczajenia
i oczekiwania.

Prawda wyzwala
ale za jaką cenę!
- wrzuca na pustynię samotności,
ogołaca ze złudzeń, które dają nadzieję,
oblepia nas błotem świadomości naszej niedoskonałości.

Czy nie lepiej by było
- po staremu:
uznać się za pępek świata,
uwierzyć, że się jest „lepszym”
zignorować cierpienie innych,
i oddać się wyłącznie temu co przyjemne?

Co trzyma tak wielu dziwnych ludzi
przy trwaniu
z wpatrywaniem się
w mglisty skrawek
tego, czego nawet nazwać nie potrafią?...

W górach

Zmarzły zwykłe pragnienia,
przemokły buty.
Przytulony do twardej skały
nieprzyjaznej w swym trwaniu,
chłostany wiatrem siekącym bezinteresownie
patrzysz wyżej.
I nie wiesz, czy za tym wrednym załomem granitu
będzie już twój wymarzony wierzchołek,
czy kolejny z czterdziestu
jeszcze bardziej nieprzyjaznych zatorów.

Kolejny kamień usuwa się spod nogi
- ileż to jeszcze razy
będziesz nimi przebierał
na próżno?
A słońce, co się schowało trzy godziny temu,
nie wyjdzie wcześniej, niż pojutrze.

Bez sensu ten chłód
wilgoć,
ból ramion przygwożdżonych paskami,
bez sensu cała ta wyprawa.

Powiedziałeś sobie:
„ale ze mnie idiota”
zamiast podrywać panienki
i z piwkiem w ręku
opowiadać kumplom dowcipy z Internetu,
wniosłeś w plecaku dwadzieścia kilo;
wniosłeś na
półtora kilometra w górę
i dwanaście kilometrów w poziomie.

I po co?
- żeby słuchać wichru
i rozcierać zmrożone palce?
marząc o ciepłej herbacie?

Ale bez tej magii,
która cię tu wezwała
- czym byłoby życie?

Pokłoniłem się Złu

Pokłoniłem się Złu
czapką nie proletariacką, do ziemi
a może beretem?...

Pokłoniłem się swoim
Strachem.

Zamiotłem ochoczo czapeczką,
uśmiechnąłem się służalczo,
przepuściłem Zło drzwiach
uprzejmie
a potem strzepnąłem mu troskliwie pyłek z ubrania.

Ono weszło śmiało do mojego pokoju,
rozparło się na krześle,
a ja zacząłem nadskakiwać:
może papieroska, ciasteczko?
a może kawki?
albo coś mocniejszego?...

Prawiłem mu komplementy;
A jakże!
- moje pełne entuzjazmu słowa płynęły
radosnym strumieniem:
że Ono jest wielkie i wspaniałe
i że je poważam.
Nawet bardzo.

A Ono patrzyło pogardliwie,
syciło się moim poniżeniem
i małością
i zdawało się mówić:
widzisz? – jesteś niczym,
byłeś niczym,
i będziesz niczym...

poniedziałek, 4 marca 2002

Wierszyk o szukaniu Prawdy

Nie odnajdą Prawdy
Ci co szukają jej pod najjaśniejszą latarnią
Ci co myślą,
że PRAWDĘ „ma” ten, kto Ważny

A jeśli nawet
Tę prawdę usłyszą
I nawet uwierzą, że to ONA
To też nic im z tego nie przyjdzie.
Bo oni myślą, że Prawda to Słowa
Że wystarczy te Słowa powtarzać
I że prawda wzrośnie wtedy
Gdy słowa powie się głośniej...

Dlatego błąkać się będą
Od nadętego pyszałka
Do cwanego żonglera pięknie brzmiących haseł.
Będą składać ofiary bożkom zrodzonym z głupoty
Bożkom, karmionych ignorancją i pychą.
Bo oni nie czują:
gdzie jest granica,
gdzie słowo traci swe pierwotne znaczenie,
a staje się karykaturą sensu
Bo dla nich słowa, to tylko słowa...

Ale tak już jest,
że żadna NAZWA nie zastąpi wielkości serca,
żadna Ważna Osobistość nie zwiększy tego co w nas małe
bez nas.
A najmędrsza Księga Świata
Nic nie znaczy, jeśli nie znajdzie się
Człowiek, Który Ją Zrozumie.
I w ogóle żadna Wielka Mądrość zda się na niewiele
dopóki jest to tylko mądrość C U D Z A!

 

Kocham Cię

Kocham Cię, choć się boję, choć cierpię
Nawet gdy zdaje mi się, że umieram każdego dnia
I kocham Cię
Choć muszę walczyć o to
By w to wierzyć, że jeszcze Cię kocham
Kocham Cię w tym w czym byłem Ci wierny
I w czym Cię zdradziłem.

Kocham Cię odwracając się od Ciebie, i wracając
Kocham idąc drogą prostą i krętą
Kocham Cię w miejscach w których byłem
I pustką nieobecności.
Kocham Cię tak jak potrafię i
tym co jest poza moimi możliwościami
Bo nie kochanie Ciebie przez mnie NIE ISTNIEJE!

 

Czcza akceptacja

Powiedziano im, że MUSZĄ
A K C E P T O W A Ć.
Więc zaakceptowali,
zgłosili akces,
powiedzieli „tak”.

Tyle, że ich umysł się nie zmienił,
bo nie mógł się zmienić.
Bo nie wykonał pracy dopasowania treści
do tego co już w sobie posiada.
- wszak każde takie uczciwe dopasowywanie mogłoby
wykazać jakieś nieścisłości,
mogłoby ZAGROZIĆ OBOWIĄZKOWI AKCEPTACJI.
A wtedy mogłoby się okazać najstraszniejsze:
że są NIEZGODNI.

Dlatego nie tworzą,
nic
w swoich rozumach.
W istocie Są obojętni.
Bojąc się
zakopią talenty swojego umysłu,
- przecież pamiętają, że Pan jest surowy.

I pozostaną jak byli.
Poprzestaną
na głośnym powtarzaniu słów akceptacji,
będą afirmować ów pusty obszar w swoim umyśle
i walczyć z każdym,
kto odważy się nazwać go innymi słowy.
Bo przecież ich umysł zna wyłącznie
SŁOWA, którymi coś nazwano
Więc będzie
lojalnie bił się o te słowa
Choć nie dotrze do ich ZNACZENIA.

Bo bycie za bardzo „za”
niewiele różni się od odrzucenia.
Wszak w jednym i drugim przypadku
To_co_w_nas_z_ducha - pozostaje obojętne,
bez refleksji
i nie zmierza się z prawdą
którą miałoby przyjąć.

23 sierpnia 2002


Wiersz o jesieni

Pisali o jesieni
- że smutna
że mokra, i szara.

Niby tak
ale...
ale czy jest prawdziwe życie bez jesieni?
czy można naprawdę kochać bez domieszki smutku?
cieszyć się – bez grożącego w tle cierpienia?

Ktoś powie:
Można!
Może i ma trochę rację.
Ale tylko w części.
Bo to już nie to samo...

wrzesień 2003

Wierszyk

Taki naiwno - freestylowy i nieuczesany wierszyk mi wyszedł.
Trochę z racji zmęczenia tegoroczną zimą. Nie jest to może ideał mocy twórczej, ale może ktoś się z niego uśmiechnie...

Niech już wiosna

Niech już wiosna nadejdzie
Niech roztopią się zaspy
I niech wreszcie ciepło się zrobi
Niechby jutro, pojutrze,
Jak możliwe najprędzej
Mroki zimy poszły w diabły już sobie

Niechaj wydrą się ptaki
Swoim śpiewem co rano
I niech niedźwiedź wykopie się nory
Niech rozkwitną już mlecze
niech skiełkują buraki
I ogólnie – niech będą kolory

Na krzaczorach niech bazie
Mikre listki i pączki
się objawią wielkimi stadami
Niech wyleci skądś motyl
Niech pogonią zajączki
Potrząsając wielkimi uszami

Parki w parkach niech parę
Do całusów znów mają
No i niech się wezmą za rączki
A bociany z Afryki
Niechaj już powracają
Populację nam powiększają.

Niech słoneczko się wespnie
Tak wysoko jak umie
Aby potem już dziarszczej przygrzewać
Niech już będzie wiosennie
Ciepły deszczyk niech lunie
A nam maj niech w piersi zaśpiewa.

wtorek, 23 lutego 2010

Kanwą do napisania poniższej rymowanki było obejrzenie "Faktów" TVN, gdy z ok. pół godziny programu bodaj z 80% zajęły biadolenia nad tym, że gdzieś ktoś ma jakiś problem, a władza go nie rozwiązuje. Może TVN najbardziej się ostatnio "wyspecjalizował" w tym stylu programów informacyjnych, ale inne stacje też ostatnio w dużej ilości dostarczają masy niusów w podobnym guście. Oczywiście przypadki z rymowanki nie pochodzą z programów telewizyjnych, są tylko wzorowane na podpatrzonym stylu dziennikarskim.

Gdzie są te władze?

Życie jest ciężkie, pogoda chmurna
Chuligan głupi drze się na Pradze
Gdzie jest porządek? – chciałbym się spytać.
Gdzie są te władze?

Gdy ci wróbelek narobi w kubek
Myślisz: jak sobie z takim fantem poradzę?
Gdy w kubku kupka (miała być zupka)
Gdzie są te władze?!

Sąsiadce z góry zaginął kotek
Musiała przez to przybyć na wadze
A gdzie opieka i gdzie doktorzy?
I gdzie te władze?!!

Ktoś mi w ogródku wyrwał begonię
Jak teraz w styczniu nową zasadzę?...
To przecież skandal! To wredna kradzież!
A co na to władze?!!!

Ktoś rzucił peta, ktoś puścił bąka
Inny się spóźnia za każdym razem
Nie ma porządku! I nie ma ładu!
I władza wszystko to puszcza płazem!!!!

Sąsiad wciąż pije, choć nie powinien
A woda w kranie ciutek za zimna
My wciąż płacimy wielkie podatki?
Władza pilnować kranu powinna!

Kolega stracił właśnie zasiłek
Skąd teraz biedak weźmie na piwo?!!!
Przecież urzędnik mu nie pożyczy
Władza to jeden wielki obibok!

Dziś w telewizji widziałem panią
Której się w dachu zrobiła dziura
Nie przyszedł burmistrz – wieczór ni rano
Więc pani moknie teraz jak kura.

Straszne jest życie w dzisiejszych czasach
Pieniędzy – mało, zdrowie – do bani!
I przecież każdy ma jakiś problem.
Więc co?! Mają se ludzie poradzić sami?!!!!...

Michał Dyszyński Warszawa 22.11.2008

 

Powrót na górę strony