Strona główna | FilozofiaLiryka | komentarze różne | GaleriaInformatyka |     | O Fizykon.orgu

Dział komentarzy i recenzji

Recenzje wydawnicze

Słowa kluczowe - Wiesław Babik

Filozofia (w) fizyce - Jarosław Kukowski

Epistemologia - Jan Woleński

Komentarze o szkole i edukacji

Komentarze związane z etyką i psychylogią

Komentarze polityczne 

Komentarze o mediach  

 

Filozofia
Dłuższe opracowanie

O pojęciu prawdy

Fundamentalizm i libertynizm

Mrzonki ateizmu

Opowiastki filozofujące

Krótkie myśli

Komentarze

O myśleniu twórczym

Liryka
Liryka fizyka

 

Droga życia

Przestrzeń

 

Blogi różne

Dlaczego wolne oprogramowanie...

Komentarze związane z etyką i psychologią

Komentarze o szkole i edukacji

O sprawiedliwości

Jedną z bardziej podstawowych idei społecznych jest sprawiedliwość. Mówi się, że Bóg jest sprawiedliwy, że trzeba być sprawiedliwym. Ale czym jest tak naprawdę sprawiedliwość?
- na to pytanie mało kto potrafi odpowiedzieć tak, aby nie wzbudzić kontrowersji. A wiele osób nosi w sobie bardzo naiwne poczucia sprawiedliwości - np. żeby wszyscy mieli równo (jeden haruje jak wół, drugi się obija, ale "sprawiedliwość" wymaga, aby mieli to samo w odpłacie itp...).

Dlatego pozwolę sobie wyrazić tu swoje zdanie na temat tego pojęcia. 

Sprawiedliwość jest ideą blisko związaną z odpowiedzialnością. Sprawiedliwie jest, aby ktoś kto dużo pracuje, mógł korzystać z owoców swojej pracy. Jednocześnie sprawiedliwym jest, aby złoczyńca musiał odpowiedzieć za zło, które zrobił.

Niektórzy myślą, że sprawiedliwość jest związana z równością. Ale tak nie jest - nie jest sprawiedliwe, żeby ludzie mieli po równo dóbr, pracy, miłości, odpowiedzialności. Bo jeden na nie zasłużył, inny nie; ktoś umie udźwignąć ciężar jakiejś odpowiedzialności, czy dobra, podczas gdy innych ta sytuacja przerasta.

 

Większość ludzi ma naturalną tendencję do uważania, że sprawiedliwym jest aby oni mieli dobrze, aby jego respektowano, a właściwie, to nawet, żeby mieli "lepiej" niż inni. Jednak wynika to przede wszystkim z jego "chciejstwa", bo sprawiedliwość wymaga, aby dobre, lepsze traktowanie wynikało z naszej zasługi,

Sprawiedliwość nie zawsze jest dobra, bo nie zawsze jest miłosierna. Sprawiedliwie rzecz ujmując złoczyńca powinien odbyć karę bez względu na to, czy za swój czyn żałuje, czy nie. Tymczasem jest to wyraźna różnica. Świat idealnie sprawiedliwy byłby horrorem. Bo zazwyczaj nie jesteśmy w stanie wynagrodzić wszystkich naszych błędów, a wiele rzeczy przez uczynionych jest nieodwracalnych. Dlatego, dla dobra nas wszystkich, sprawiedliwość trzeba uzupełnić o przebaczenie, miłosierdzie i trud dobrowolnego poniesienia konsekwencji cudzego niewłaściwego postępowania.

Aby uniknąć niesprawiedliwości ludzie tworzą prawo. Niestety, prawo w dzisiejszych czasach w coraz mniejszym stopniu służy sprawiedliwości, a w coraz większym prawnikom, którzy się nim zajmują i cwaniaczkom, którzy umieją je wykorzystać. Bo do tego, aby prawo stawało się sprawiedliwością potrzebni są (w wystarczającej ilości) ludzie dobrej woli.

 Czy Bóg jest sprawiedliwy?

Uwaga: ten tekst jest przepisaniem mojego posta na jednej z grup dyskusyjnych, więc trochę może być niezgodny kompozycyjnie z poprzednim rozdziałem. Ale nie mam czasu, ani ochoty tu wiele zmieniać, bo sens i tak będzie ten sam.

Ten tekst wyda się pewno co niektórym nieco przekorny, a nawet bluźnierczy. Jednak jego zakończenie jest dość szczególne i zanim ktoś wyłączy ze złości przeglądarkę ustawioną na tę stronę, warto przeczytać do dołu suwaka przewijania. Wiele spraw się wtedy wyjaśni.
Ale do rzeczy.

Myślę, że pytanie "czy Bóg jest sprawiedliwy" wydaje się być wyjątkowo perfidne - w końcu to chyba nawet rodzaj dogmatu, więc jak to podważać? Ale podejdźmy do sprawy od innej strony?
- co rozumiemy pod pojęciem sprawiedliwość?
Moja odpowiedź jest taka:
sprawiedliwym jest ten, kto za zło karze, a za dobro - nagradza. - czyż
nie?...
Sprawiedliwym jest ten, kto za większy wysiłek daje większą nagrodę, za mały
wysiłek daje mniejszą nagrodę. Czy dobrze myslę?
Sprawiedliwym jest ten, kto za większe zło daje większą karę, a za
mniejsze - większą.

To teraz zastanówmy się jaki jest nasz chrześcijański Bóg - w świetle tego
co mówi Jezus w Ewangelii.

Gdzie mówi i co mówi?
- przykład 1 - przypowieść o robotnikach w winnicy (kto nie zna niech poszuka, bo piszę z pamięci i nie chce mi się grzebać po wersetach)
Tu Jezus wyraźnie mówi, że robotnicy, którzy pracowali godzinę, dostaną tyle samo zapłaty, co pracujący cały skwarny dzień.
- czy to jest sprawiedliwe? - nawet Jezus nie mówi, że to jest sprawiedliwe - nazywa jedynie pracodawcę "dobrym".
Cały czas Jezus mówi o PRZEBACZENIU grzechów. Czy to jest sprawiedliwe, że ktoś się stara nie grzeszyć całe życie i będzie miał ostatecznie to samo, co grzeszący ale "przebaczony"?
Jezus mówi do swoich uczniów:
"Posyłam was na pracę bez nagrody" - sprawiedliwie?
- to pytanie jest raczej retoryczne.

I jeszcze przypowieść o synu marnotrawnym - najpierw gość trwoni majątek Ojca, a potem Ojciec go znów przyjmuje i obdarza swoją miłością, podczas gdy drugi brat nawet się nie zabawił z przyjaciółmi. Ani razu.

Czy w świetle tych przykładów można nazwać Boga sprawiedliwym?
No cóż - nazwać, owszem można. Tylko to słowo nie będzie w żadnym wypadku znaczyło tego co się rozumie przez sprawiedliwość. Przynajmniej chodzi mi o tę sprawiedliwość jaką my ludzie rozumiemy. Oczywiście można powiedzieć, że Bóg jest sprawiedliwy "inaczej". Że chodzi przecież o coś innego, i nie mamy prawa odbierać Bogu atrybutu sprawiedliwości, bośmy za mali i za głupi.

Dobra, w takim razie możemy zostawić słowo "sprawiedliwość" dla Boga, ale jednocześnie wiemy, że to nie jest sprawiedliwość w naszym rozumieniu, czyli de facto jest to jedynie ozdobnik - słowo dla brzmienia i tytuł "honorowy", a nie dla przekazania ZNACZENIA.

Ja osobiście uważam, że w tym normalnie używanym sensie słowa, Bóg NIE jest sprawiedliwy. Ów katechizmowy przymiotnik, nie pasuje do Stwórcy, który przebacza, lub nie nagradza mimo ewidentnych win, lub zasług. Ale jakoś... nie mam tego Bogu za złe. Wolę, że jest miłosierny, a nie sprawiedliwy. Choć przypuszczam, że Bóg doprowadzony do ostateczności może sięgnąć po ową (istniejącą jednak potencjalnie) sprawiedliwość. Jak będzie miał dość.

Jednak jest tu ważny wniosek

Bo najciekawszym wnioskiem z powyższego rozumowania jest co innego.
Otóż według mnie
- to że Bóg nie jest sprawiedliwy w zwykłym sensie słowa jest jego DAREM (!!!) dla człowieka.
I to wielkim!
I wcale nie chodzi mi tu najbardziej o to, że miłosiernie przebaczy, ale również (a nawet bardziej) o to, że być może nie wynagrodzi bardziej tych co mu zaufali.

Dlaczego?
- bo dopiero ów brak sprawiedliwości czyni człowieka PODMIOTEM, a nie przedmiotem.
Tam gdzie jest sprawiedliwość - za zło kara, a za dobro nagroda - tam nie ma wolnych wyborów, tylko jest warunkowanie, rodzaj szantażu, wymuszanie nagrodą i karą.
Dopiero gdy robisz coś, choć NIE SPODZIEWASZ SIĘ NAGRODY, albo NIE BOISZ SIĘ KARY - tylko wtedy robisz to jako podmiot, jako osoba która staje się godnym partnerem.
Małe dzieci nie są uważane za godnych partnerów, więc straszy się ich karami i mami nagrodami. Dzięki temu robią jakoś to co trzeba. Lecz każdy kto nie wyjdzie poza potrzebę sprawiedliwości, poza prawo zysku i działanie w oparciu o prosty wybór: korzyść -  strata, ten pozostanie w stadium dziecka. Bo od dorosłego człowieka wymaga się już czegoś innego - wyboru czegoś pomimo braku nagrody za ów wybór. Wbrew prawu korzyści!

Jeśli więc Bóg decyduje się nie być sprawiedliwym (a na pewno nie być do końca sprawiedliwym), to jest tak z powodu jego szacunku dla tegoż człowieka. Może to i niefajne, gdy patrzy się na ów niesprawiedliwy świat, gdzie cwaniaczkowie wygrywają, a uczciwi tylko harują, ale inaczej trudno jest stać się CZŁOWIEKIEM (pisanym tak z dużych liter).

Czy Bóg jest sprawiedliwy - postscriptum

A teraz nowa "wolta" myślowa. Ten rozdział jeszcze inaczej postawi sprawę Boga i sprawiedliwości. Bo faktem jest, że w rozumowaniu poprzedniego rozdziału była pewna niekonsekwencja albo też niedomówienie. Dlatego postanowiłem dorzucić trochę dodatkowego wyjaśnienia.

Otóż niekonsekwencją poprzedniego rozdziału było stwierdzenie, że Bóg odwołuje się do swojej sprawiedliwości - więc jak - ma ją czy nie ma?

Otóż uważam, że Bóg jednak JEST SPRAWIEDLIWY w tym sensie, że

  1. ZNA prawdę  zależnościach naszych działań, WIE kto się więcej starał i komu by się z tego powodu więcej należało nagrody.
  2. wie jak te nasze czyny zaklasyfikować.
  3. może wg tej klasyfikacji postąpić (choć nie musi)

Tyle, że jednak Bóg tej nagrody, albo i kary często sam nie daje (i w tym sensie "nie jest" sprawiedliwy).
Jednak Bóg znowu jest sprawiedliwy (czy może lepiej użyć pojęcia "dobry") w tym sensie, że jednak pewnej minimalnej pracy nie zostawia bez nagrody (tak jak w przypowieści o robotnikach w winnicy). Czyli (nie tak jak co niektórzy dzisiejsi pracodawcy) - kto u Boga pracował, bez "kasy" nie odejdzie.

Jednak warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden bardzo filozoficzny aspekt założenia o sprawiedliwości Boga. Otóż założenie, że Bóg MOŻE być sprawiedliwy (przynajmniej on i w swoim znaczeniu tego słowa) oznacza, że POJĘCIE SPRAWIEDLIWOŚCI ma swoje jakieś niesprzeczne wydanie. Że w ogóle można ostatecznie pogodzić problemy, winy i zaszłości tego życia, że jest jakiś wspólny mianownik tego co nas spotyka.

Bo alternatywą jest kompletny relatywizm - nic się nie wyjaśni, każdy ma swoją sprawiedliwość, swój punkt widzenia, a porozumienie się w sprawach winy i odpowiedzialności jest właściwie niemożliwe. Tak więc SAMO ISTNIENIE owej sprawiedliwości Boga jest w ogóle nadzieją na to, że nie jesteśmy przypadkowym błędem maszyny obliczającej nasze myśli i dokonania.

Chciałbym na koniec w kontekście tego co napisałem postawić jeszcze jeden problem:
Czy ateiście potrzebny jest Bóg?

Wiem - brzmi to dziwnie. Ale ma swój (nieco przewrotny) sens. Bo jest szereg problemów dotyczących tego świata, które NIE DADZĄ SIĘ ROZWIĄZAĆ BEZ ODWOŁANIA SIĘ DO ODPOWIEDNIKA BOGA!!!
Jeden przykład, to ten powyżej - jeżeli coś takiego jak Bóg sprawiedliwy istnieje - to wniosek jest, że pojęcie sprawiedliwości ma sens (jak skonstruowane pojęcie, to już następny problem).

Przykład drugi - wolna wola - jeśli Bóg zna w określonym momencie czasu WSZYSTKO co zdarzy się w przyszłości, to od tego momentu wolna wola nie istnieje.

Przykłady można by mnożyć analizując kolejne przymioty przypisywane Bogu.
W tym sensie więc istotne staje się nie tyle pytanie: "czy" jest Bóg?,
tylko: "jaki" jest Bóg?
Lub łącząc te pytania  w całość:
Jaki Bóg istnieje?
Co z kolei można przemodelować na pytanie:
Jakie wartości, atrybuty związane z opisem naszego świata mają w ogóle sens?